słów kilka o rodzeniu i nie tylko




Dziecko śpi, najedzone i wykąpane. Ojciec pierwszy raz od miesiąca poszedł do pracy (swoją drogą pierwszy raz zostałyśmy same na tak długo). Matka ma czas żeby nadrobić Internety.

W zasadzie mam potrzebę opowiedzieć o rzeczach niemiłych niestety. I nie dlatego, że mam ochotę ponarzekać. Muszę opowiedzieć o rzeczach niemiłych dlatego, że nikt o nich nie mówi. I nie ostrzega wcześniej. W ogóle. Nic. Zero nawet wskazania. A dotykają one kobiety dość mocno.

Chyba, że to ja jestem jakaś nieprzystosowana.



Rodzenie ssie. Bardzo. I myślę, że nie ma znaczenia jaka to jest wersja porodu. U mnie było to akurat cięcie cesarskie więc na ten temat mogę się wypowiedzieć. STANOWCZO pomijam dyskusję na temat wydobycia. Wracając do tematu – no rodzenie jest jednak słabe, masz się przygotować, żeby z całą mocą poświęcić życie wychowaniu dziecka, a tu lipa. Okazuje się, że po urodzeniu nie możesz dupy ruszyć z tego łóżka, krwawisz, wyć chce się z bólu i w ogóle nie wiesz którędy na górę. Do tego jesteś w szpitalu, gdzie wszyscy patrzą na ręce, gdzie wszystko jest fuj i szpitalne, gdzie są inni ludzie też w stanie średnim, którzy cię obserwują (to mnie powaliło, po co te baby się gapią jedna na drugą i zaglądają do tych pokoi?), gdzie codziennie ktoś pyta „czy stolec już był?”, gdzie dostajesz zastrzyki, gdzie nie ma prywatności i mogłabym tak wymieniać w nieskończoność. Moja cesarka przebiegła sprawnie, zabieg jak zabieg, podłączają kroplówkę, znieczulają, kroją. Potem przez trochę leżysz i nie wiesz co się dzieje, bo dziecko gdzieś zabrali, ciebie zszywają, mowę z nerwów odebrało więc czekasz na to co się wydarzy i kiedy wreszcie oddadzą to dziecko i jak bardzo jest dziwnie, że nie ma go w środku. Jak dostajesz malucha w ramiona na trochę zapominasz o wszystkim, jest przy tobie ojciec dziecka, którego twarz z emocji zmienia kolory z białego przez zielony na różowym kończąc i chłoniesz każdą sekundę. I o ile w książkach piszą, że zapominasz o bólu jak dostajesz dziecko po raz pierwszy w ramiona, to nikt nie mówi, że później zaczyna się JAZDA BEZ TRZYMANKI. Jak kazali mi wstać po raz pierwszy, po odzyskaniu czucia w nogach oczywiście, to byłam święcie przekonana, że mi się brzuch rozerwał i wnętrzności wylatują na podłogę. Domyślam się, że po porodzie naturalnym z chodzeniem nie jest lepiej, widziałam te panie zgięte jakby miały ze 130 lat i trzymające się każdej ściany po drodze do kibla. Potem wcale nie jest milej, przekręcenie się z jednego boku na drugi w nocy rodzi łzy krokodyle, wyciąganie cewnika jest obrzydliwe, co chwilę się zastanawiasz czy już zakrwawiłaś to łóżko czy jeszcze nie, a do tego musisz się opiekować noworodkiem, którego instrukcji obsługi nikt wcześniej nie załączył.


Ciało po porodzie. No i wiadomo – rodzisz i okazuje się, że ten brzuch tak całkiem nie znika! Ja do tego mam obrzydliwe siniaki, które znikają bardzo powoli. I nie, nie ukrywam tego jakoś szczególnie, wiem, że kiedyś wrócę do poprzedniej figury. Zazdroszczę tym, którzy regenerują się szybko. Ale będę się starać! Na szczęście trafiłam na super lekarza i blizna będzie właściwie niewidoczna. I mam super faceta, który rozumie, że dzięki tym siniakom i kilogramom, które zostały (ale zrzucę, jeszcze nie minął nawet miesiąc!) mamy piękną córkę.
Dodatkowo emocje w pierwszych tygodniach są tak duże, że nawet nie wiem kiedy siedziałam przed lustrem i płakałam, że taka jestem obrzydliwa.
A gadanie o tym, że ciało kobiece po to zostało stworzone, że mamy misję, że teraz inaczej patrzymy na kobiecość to trochę wałek. Chyba, że jest ci obojętnie na co patrzy twój facet i nie chcesz utrzymywać dobrej kondycji w związku. To okej, poświęć się bez reszty zapominając o makijażu i seksownej bieliźnie. Zobaczymy tylko, czy ci dziecko podziękuje, że ma tylko mamę, bez perspektyw na przyjaciółkę za lat kilkanaście.


Karmienie. I tutaj mamy kolejny problem, zero wprawy na początek. Najpierw pokarmu nie ma wcale, WSZYSCY osaczają cię na maksa, że „przystawiaj, przystawiaj”, ty widzisz głodne dziecko i ze stresu pokarmu nie masz jeszcze bardziej. Później masz go tyle,  że cycki są jak gorące, bolesne bomby. Poza tym - mleko jest wszędzie. Dziecko w mleku, ty w mleku, piersi się lepią, koszula nocna mokra, pościel razem z nią i generalnie raj dla miłośników nabiału. Pomijam zaciskanie dziąseł na sutkach, absolutnie nie mam zamiaru w tym poście obwiniać o nic dziecka.


Z rzeczy dodatkowych: sen niemowlaka. No dlaczego nigdzie nie mówią, że dziecko przez sen albo wydaje sto milionów dźwięków, albo wygląda jakby przestało oddychać, albo nawet czasem płacze. Ja przeżyłam szok, pierwsze dwie noce nie robiliśmy nic innego tylko gapiliśmy się na dziecko, żeby się ogarnąć czy to po prostu jakieś dźwięki wydawane przez sen, czy dzieje się coś niedobrego.


Potrzeba akceptacji jako matki. To najbardziej skomplikowana kwestia. Szczególnie, że dotyczy też wszystkich wokół. Uczysz się decydować. Musisz zacząć być stanowcza. Musisz nauczyć się odmawiać. I musisz sprawić, żeby wszyscy tolerowali twoje zasady. Nie jest to łatwe wbrew pozorom.

Jak jeszcze raz usłyszę, że MAM SOBIE ODPOCZĄĆ,  A ONI MI SIĘ ZAJMĄ DZIECKIEM to mnie strzeli chuj.



A tak poza tym:
  • Najpiękniejszy na świecie uśmiech z dołeczkiem w policzku po mamie
  • Długie rzęsy po tacie
  • Pierwsze prawdziwe łzy
  • Pampersy w rozmiarze 2, zamiast 1
  • Karmienie jedną ręką
  • Przygotowanie do wyjścia zredukowane do kilku minut
  • Za małe śpiochy
  • Trzy tony miłości i dwieście kilo szczęścia.


Komentarze

Popularne posty