Życie w Internecie. Numer CZTERY. Miłość.

Życie w Internecie.
Spis treści:
  1. Jedzenie
  2. Imprezy / bywanie
  3. Styl
  4. Miłość
  5. Macierzyństwo
  6. Podróże

4. Miłość

Ooooooo, no to jest temat. Można by poematy pisać o tym, jak dziwna jest miłość w Internecie. Kategorii jest z miliard. Każdy uczucia wyraża inaczej. Każdy też ma inną potrzebę pokazywania ich innym.


Miłość tak ogólnie jest super. Tak uważam. I nie chodzi o tę z obrazka. Chodzi o uczucie. O potrzebę bycia razem, o przywiązanie, przyzwyczajenie, o wspólne plany i marzenia, o wsparcie, o dzielenie smutków i radości. O to, że jak się budzisz to uśmiechasz się do siebie, bo obok jest ktoś z kim warto spędzić resztę życia. I absolutnie nie mam kłopotów z tym, że w naszym Internetowym życiu mamy potrzebę chwalenia się tą drugą osobą! Przecież to cudowne, że się kochamy, że mamy wspaniałe, wspólne życie, że dzielimy się radością z innymi. Do czasu…



POCAŁUNKI. No i tutaj już zaczynają się schody, bo gdzie właściwie jest granica intymności? Wiecie, ja nie mam większych uprzedzeń. Nie jestem też pruderyjna. Tylko tak z potrzeby utrzymania swojego życia jednak TROCHĘ chociaż dla siebie, no robienie zdjęć w trakcie całowania (szczególnie dlatego, że jestem wówczas raczej zajęta całowaniem) jest dla mnie nie do pyknięcia. No przecież jakbym nawet miała wyjąć wtedy telefon to ZNIKA cała intymność, cała w ogóle magia. I my się trochę dłużej niż kilka miesięcy znamy. Pierdzenie, chrapanie, śpiochy w oczach, kac, grypy żołądkowe, pryszcze i te wszystkie inne obrzydliwe rzeczy towarzyszące życiu ludzkiemu nie są nam już straszne. Etap patrzenia sobie w oczy i próby zachowania pozorów, że przecież kobieta nie robi kupy, tylko wszystko zabierają aniołki, mamy daleko za sobą. No i jakoś wyjęcie telefonu w trakcie pocałunku i próba zrobienia wówczas zdjęcia jest dla mnie nie do przejścia. Zastanawiam się też, po co? Przecież całujemy się dla siebie, nie dla innych. To znaczy fajnie, że ktoś wie, że się kochamy, no ale jak się kochamy, czy w czoło, czy w usta, czy w dupę i czy używamy do tego języka to myślę, że do oglądania dla innych jest średnio ładne. Znaczy wiadomo, jak mamy pod ręką wirtuoza fotografii, który dodatkowo uchwyci też piękno otaczającej nas rzeczywistości, albo nienaturalnie wspaniałą grę światła no to śmiało, niech robi fotki.
Wersja pocałunku uwieczniona na foteczce z rąsi i umieszczona w serwisie społecznościowym to lipa. Tak moim zdaniem.


PREZENTY. Hmm… Z założenia, nie ma w chwaleniu się nimi nic złego.

Dostajemy prezent - cieszymy się z niego - robimy mu fotkę - wrzucamy na swoje Instastory.

Pomiędzy tymi czynnościami dziękujemy jeszcze ukochanemu/ukochanej. Jak nie zapomnimy. 

Niestety, na tym świecie są laski… Laski, nie kobiety. No i jednak laski, bo to one są podstępne. I bezpardonowo wykorzystują mężczyzn i to, że mają oni potrzebę udowadniania całemu światu jak bardzo są męscy.
Najzwyczajniej w świecie: manipulują takim nieświadomym mężczyzną, żeby kupował im prezenty. Po prostu. Później powiedzą „Misiu kocham cię”, lub jakiś inny banał, albo łaskawie poświęcą Misiowi parę chwil w nocy i okej. Ona szczęśliwa, bo ma coś super i psiapsi jej zazdroszczą, a on może się pochwalić chłopakom, że dobrze zarabia i że miał fajny seks.
No i niestety moje drogie koleżanki, to WIDAĆ! Jeśli Twoje fotki, to po kolei: nowy zegarek, nowe paznokcie, wypad do SPA, nowe buty, nowa sukienka, wyjazd na narty, drinki z palemką i te wszystkie inne pierdoły to musisz się zastanowić, czy to jeszcze w ogóle jest kochanie. Szczególnie, że żeby znaleźć gdzieś zdjęcie tego wspaniałego Miśka trzeba przegrzebać pół Internetu, bo on po prostu jest ciągle w pracy, więc nawet nie masz kiedy zrobić sobie z nim zdjęcia.

Chociaż akurat prezentami ja też się czasami chwalę. Ostatnio dostałam jeden ekstra prezent. 10 kilogramów na plusie, kłopoty z oddychaniem, zgaga, worki zamiast ciuchów, trochę wymiotów i problemy z zakładaniem butów. I kocham ten prezent najmocniej na świecie, więc też się pochwaliłam.🍼🍼🍼


KOMENTARZE. No i akurat to mnie drażni. To subiektywne oczywiście. Najwyraźniej część społeczeństwa to lubi. Z tym, że akurat ja widzę w tym coś dziwnego. Przecież jeżeli mieszkamy razem to ja serio nie kumam, czemu nie mogę zawołać „chodź zobacz”, zamiast oznaczać kogoś na zdjęciu z milionem serduszek i buziaczków. No bo ja się pytam – chcesz to pokazać temu komuś, czy chcesz pokazać całemu światu, że jesteście tacy lepsi i bardziej zakochani od innych? Poza tym, podchodzę też do tego troszkę inaczej. Jeżeli wolimy przy wspomnieniach na Facebooku oznaczać drugą połowę i prowadzić konwersację typu:
- Kochanie pamiętasz? 💗💗💗
-Tak Miśku, cudownie było. 👄👄 Kocham Cię 💓💓
-Ja Ciebie też kocham Kochanie 💓💔💕💖💗

to na bank mamy jakieś kłopoty z komunikacją! No jestem w stanie to zaakceptować, jeżeli mieszkamy dwieście kilometrów od siebie i Internet daje nam namiastkę prawdziwego życia. Prawda jest taka, że najczęściej Ci, którzy mogą czerpać realne korzyści z komunikowania się sieciowego raczej się tym nie chwalą. Więc jeśli wiem, że żyjecie pod wspólnym dachem, a oznaczacie się gdzieś w kółko i rozmawiacie przez Internet to proponuję zwolnić. Chyba, że ktoś woli związek w którym ważniejsza jest opinia na jego temat niż on sam.
Stanowczo wybieram stare, wyświechtane „chodź zobacz” i przy okazji dostaję buziaka. Prawdziwego.


Więc apeluję: KOCHAJCIE SIĘ! Naprawdę. I chwalcie się tym w Internecie, pewnie, bo dobrze dzielić się szczęściem. Jest ono wtedy jeszcze większe. Tylko nie zapominajmy, że związek mamy prawdziwy, że ta druga osoba jest. Ciepła i miła w dotyku. Obok. 

Komentarze

Popularne posty