Życie w Internecie. Numer DWA. Imprezy / bywanie.
Życie w Internecie.
Spis treści:
Spis treści:
- Jedzenie
- Imprezy / bywanie
- Styl
- Miłość
- Macierzyństwo
- Podróże
2. Imprezy / bywanie
Impreza to bardzo szerokie pojęcie. Dla każdego oznacza coś
innego.
- Muzyka i alkohol do białego rana
- Spotkanie w galerii sztuki
- Wyjście na koncert
- Planszówki ze znajomymi
- Ognisko i gitara
- Karaoke
- I tak dalej, i tak dalej
Więc właściwie jeśli nie jesteśmy sami i w jakikolwiek
sposób organizujemy sobie czas to już można to w pewien sposób nazwać imprezą.
Lepszą lub gorszą. To już nie nam oceniać.
Jeśli chodzi o wszelkiego rodzaju pokazywanie tego w Internecie
– grupy są przeróżne.
Alkohol. Zacznę od tej grupy. Ludzie, którzy z lubują się we wstawianiu zdjęć alkoholu.
Znajomi + alkohol, mama + alkohol, reszta rodziny + alkohol, alkohol + alkohol,
bar + alkohol, stolik + alkohol, uczta wigilijna + alkohol i końca nie widać. Z
moich obserwacji wynika, że tego typu zdjęcia dodają raczej ludzie młodzi i to
właśnie oni chwalą się albo wypitą ilością, albo swoim stanem po wypiciu, albo
(znajdzie się naturalnie grupa, która musi być lepsza. No i bardziej glamour. Szkoda,
że rzyganie nie jest glamour, rzygamy wszyscy tak samo) jakością pitych trunków
(bo wódka z sokiem w cenie 100zł za drinka jest smaczniejsza no nie?). Często na tych zdjęciach nie widać nawet
konkretnych postaci. Ewentualnie ich dłonie trzymające szklanki lub butelki.
Tak jakby ludzie z którymi pijemy byli nie istotni. Chyba, że ich później
oznaczamy, (każdy dostaje oczywiście miejsce na swoim drinku) to inna sprawa.
Wtedy jesteśmy super znajomkami. Nie wiem, czy zdarzyło mi się dodać takie
zdjęcie, a nie chce mi się przeglądać całego Instagrama… Jednak wracając do
tego typu fotek – trochę to jednak smutne. Zamiast się cieszyć spotkaniem i
ludźmi to pokazujemy co, w czym i najlepiej za jaką cenę w siebie wlewamy.
Szczególnie, że to po prostu wyleci z nas którymś otworem dając się wcześniej
strawić (lub nie) w żołądku. Ale nie ubliżam. Jak widzę lampkę Martini na tle
zachodzącego słońca to baaaaaardzo zazdroszczę. I pewnie o to chodzi autorowi.
Koncerty. Ta grupa odrobinę mnie męczy. Bo okej, fajnie, że
byłeś. Okej, super plakat. Okej, dobrze, że się oznaczyłeś w wydarzeniu. ALE
LITOŚCI! Przecież na tych filmikach, namiętnie wszędzie umieszczanych, słychać
tylko jakieś trzeszczenie! Wiem, że z reguły
wynika to z nagrywania kalkulatorem… Zdarza się bowiem, że odtwarzam
czyjeś Intastory i jestem w stanie nawet rozpoznać artystę, pomimo tłumu,
krzyków, średniej jakości. Wówczas z przyjemnością spojrzę, kto był się trochę
odchamić i posłuchać muzyki na żywo. Natomiast jeśli jesteś na koncercie i nie
odbywa się on w cudownie wygłuszonej filharmonii, to naprawdę, mając telefon z
półki średniej, przy okazji skacząc, tańcząc i śpiewając w pijanym tłumie jest
naprawdę ciężko nagrać coś godnego uwagi. W ogóle nagrać cokolwiek co nie jest
błyskającym trzeszczeniem. Więc oznaczanie się w wydarzeniach jest MEGA. I
korzystajcie z tego ludzie, jeśli chcecie się pochwalić gdzie byliście. To
trochę milsze dla oka i ucha. I chociaż wiemy o czym śpiewali.
Znajomi. Z tą grupą jest mi najbardziej po drodze. Po prostu
uważam za wartościowe zdjęcia z ludźmi. Zawsze o czymś przypominają, możemy
przyjrzeć się zmianom jakie w nas zaszły (to może nie zawsze jest super, ale
różnie bywa. Czasami człowiek im starszy tym lepszy. Jak wino czy coś). Extra
bonus od losu jest taki, że zwykle jak robimy sobie zdjęcia to z radości, więc
uśmiechamy się patrząc na te fotki, bo wywołują miłe wspomnienia. I zawsze miło popatrzeć na szczęśliwych
ludzi. Wiadomo, pozostaje jeszcze kwestia tego gdzie te zdjęcia zrobimy. Bo
fajnie, że impreza, fajnie, że coś pozwiedzaliśmy, fajnie, że się spotkaliśmy
po latach, ale jak dodajemy fotę z jakiegoś ciemnego garażu, pijani jak bele,
no to już jest mniej fajnie.
Zdjęcia przed. KOCHAM zdjęcia przed. Sama je robię –
rzadziej gdzieś wrzucam, chociaż zdarza się, zdarza. Jesteśmy tak piękni przed…
(czytając to zdanie czuję, że pomyśleliście o tym, o czym nie wypada mi pisać,
bo jest dopiero południe. Nie żebym była pruderyjna) Post jest o imprezach i
OCZYWIŚCIE chodzi mi o zdjęcia przed imprezami. Przed balem lub weselem w cudownych sukniach i garniturach, przed
wizytą w klubie z zajebistym makijażem,
przed wyjściem ze znajomymi w super nowych ciuchach. Tacy zrobieni, że nawet ze
zdjęcia da się wyczuć delikatny zapach najlepszych perfum na jakie nas
aktualnie stać (chyba, że mamy z drogerii próbki tych za 8 stów za flakon). I
pomimo tego, że nie do końca jesteśmy wtedy prawdziwi, bo przecież tacy
namalowani nie jesteśmy prawdziwi, ale przecież jesteśmy piękni! Chociaż przez
chwilę i chociaż na zdjęciu. Przez parę minut, bo potem wychodzimy na dwór i
wiatr targa nam wspaniałe fryzury, łzy lecą i rozmazują makijaż, a suknia już
się tak pięknie nie układa. Dlatego warto pstryknąć fotkę. Na pamiątkę.
Wyjścia. To również kategoria którą w miarę lubię, pod warunkiem,
że nie jest przesadzona. Fajnie popatrzeć, że ludzie bywają w ładnych,
ciekawych, luksusowych, interesujących miejscach. O ile rzeczywiście tam są.
Dłużej niż 30 sekund i nie przez przypadek. Wracając, są to zdjęcia którymi uważam,
warto się chwalić. Bo to dobrze, że się rozwijamy, że chodzimy w piękne
miejsca, że poznajemy, że chce nam się żyć, spotykać i tak dalej. I uwielbiam
się cieszyć razem z innymi i przeżywać, że coś w życiu robią. Naturalnie, że z
pewną nutą zazdrości. Większą lub mniejszą w zależności od okoliczności. Lecz
uwielbiam i zawszę będę rozsyłać ogromne lajki ludziom, którzy w życiu robią
to, co sprawia im przyjemność.
Więc bawcie się! Dużo, często i na wszelkie możliwe sposoby,
żeby później nie żałować zmarnowanego czasu.
Komentarze
Prześlij komentarz