Życie w Internecie. Numer JEDEN. Jedzenie.
Życie w Internecie.
Spis treści:
Spis treści:
- Jedzenie
- Imprezy / bywanie
- Styl
- Miłość
- Macierzyństwo
- Podróże
1. Jedzenie
Pochłania ono sporą część naszego życia, ja nie powiem, że
nie. Jest jedną z przyjemniejszych części życia (mojego na pewno). Jeżeli
chodzi o jego jakość – tu zdania są podzielone. Niektórzy chwalą się
supertłustą pizzą z boczkiem, kilogramem sera i kolorowymi dodatkami. Inni
zachwycają się tylko fit jedzeniem. Jeszcze inni tolerują wyłącznie
przyniesione z BIObazaru warzywa (tak bogatych znajomych nie mam jednak wielu).
Później mamy wszystkie grupy wyłączające ze swojego jadłospisu mięso oraz
produkty pochodzenia zwierzęcego. I właściwie nie mam zupełnie nic do żadnej z
tych grup, bo każdy JE TO CO LUBI. Wiem, że jeżeli chodzi o wykluczanie mięsa,
głównie wynika to raczej z poglądów niż
z nielubienia tego typu kuchni, ale to też wybór, więc absolutnie nie neguję.
Zwłaszcza, że sama jestem ostatnio z mięsem raczej na bakier, ale to być może dzięki
Maryśce w brzuchu. Dziewczyna od małego woli być wege.
Wracając do jedzenia w Internecie. Druga ważna kwestia, poza jakością, którą się chwalimy lub nie, jest wygląd naszego jedzenia. No i w tej kwestii mamy po prostu przeolbrzymi wachlarz zdjęć potraw, które w zależności od gustu autora są dla nas zachęcające lub nie. Istnieje jedzenie mega nowoczesne więc na talerzu właściwie nic nie ma, ale jaramy się w opór, bo podano nam piórko czekoladowe na musie z chmurek w towarzystwie ciekłych promieni słonecznych. Nic się nie najesz, ale figura zostaje, no i wszyscy zazdroszczą. Kolejna seria, to zdjęcia jedzenia ładnego i sycącego. Piękne złociste hamburgery, turbo apetyczna pizza z pomidorkami i rukolą, ogromna porcja deseru zasypanego brokatową posypką, soki świeżo wyciskane, ale podane w najpiękniejszym dzbanku/garnku/słoiku/kubku świata. To jest seria zdjęć, po których automatycznie robię się głodna. Ostatnią kategorią, najmniej przeze mnie lubianą, są zdjęcia wykonane przez ludzi, którzy chcieliby być nowocześni, pykać faje fotki i mieć dużo lajków, ale generalnie mają starą, niemodną zastawę (nie, nie stylową PRL-ową, nie średniowieczną, nie zabytkową tylko niemodną. Z żółto-zielono-fioletowo niebieskim paskiem z zielonymi listkami dookoła), ich danie (być może smaczne) wygląda jak breja i dodatkowo zdjęcie zrobili kalkulatorem. I całe przedsięwzięcie traktują bardzo serio. Nie żebym chciała komuś podcinać skrzydła, no ale chyba jednak widzimy różnicę.
Widzicie, nie do końca wiem do której z grup ja należę. Tak, przyznaję się, zdarza mi się robić fotę jedzeniu które mnie zachwyca. Częściej w domu niż w knajpie, bo w knajpie mój ukochany zawsze syczy, że wiocha i że przyszłam tu jeść, a nie to wrzucać do Internetu. No cóż, ma rację, ale pogoń za byciem modnym czasami mnie pochłania. Na chwilkę. Malutką. Później wracam do rzeczywistości
i znowu uważam, że to debilne i że po co ja do zdjęcie robiłam i gdzieś wstawiałam.
Niestety, smutna prawda dotycząca jedzenia w Internecie jest taka, że w sporej części przypadków to co oglądamy mija się z życiem. Baaaaaardzo. Na co dzień jemy szybko, nieelegancko podane, często w byle czystym naczyniu, albo z pudełka (bo chińczyk na rogu jest taki pyszny. I dieta pudełkowa też jest w pudełku). Później w jakiś przepiękny, słoneczny, wolny od pracy dzień dodajemy fotkę ładnego żarcia i taki normalny człowiek przegląda te Internety i myśli sobie „łaaaał, też chciałbym tak jadać, moje życie jest niczym w porównaniu do jego życia, jestem zerem i nigdy nie znajdę znajomych” i tak dalej i tak dalej. Tak w skrócie.
Internet stanowczo NIE RÓWNA SIĘ rzeczywistości.
Chyba, że zarabiasz kupę siana. Wtedy zwracam honor, możesz tak jeść codziennie.
Chyba, że zarabiasz kupę siana. Wtedy zwracam honor, możesz tak jeść codziennie.
Komentarze
Prześlij komentarz