Życie w Internecie. Numer TRZY. Styl.
Życie w Internecie.
Spis treści:
Spis treści:
- Jedzenie
- Imprezy / bywanie
- Styl
- Miłość
- Macierzyństwo
- Podróże
3. Styl
Styl widoczny jest w Internecie wszędzie. Każdy oczywiście
inny.
I nie chodzi tylko o ubiór, chodzi też o fryzury, wystrój
wnętrz, miejsca do których się chodzi. Ciężko mi w tym przypadku uogólniać,
więc na pewno jakiekolwiek oceny pojawiające się w tekście będą subiektywne.
Bardzo. No bo są gusta i guściki i o gustach się nie dyskutuje i bla bla bla.
CIUCHY. To chyba najczęściej widuję w Internecie. To jak się
ubieramy pozwala „wyrazić siebie” (piękne określenie <3). Wrzucamy zdjęcia z
reguły jednak w ubraniach (nie jestem pewna czy ta wersja bez ubrań to jest
jakiś styl czy najzwyczajniej musimy na siebie zwrócić uwagę). Mam na myśli
oczywiście wszystkie zdjęcia amatorskie, absolutnie nie neguję nagości w
sztuce.
Zdjęcia bez ubrań w wersji bardzo amatorskiej zachowujmy jednak dla siebie – taki apel z mojej strony. Kojarzą się dość jednoznacznie. No, ale wracając do ciuchów. Oglądając zdjęcia wrzucane przez nas wszystkich często zastanawiam się ile w nich prawdy. Przy ciuchach myślę, że sporo – nie chce mi się wierzyć, że ludziom aż tak bardzo się chce, żeby specjalnie do zrobienia zdjęcia się przebierać, a później znowu pakować tyłek w stare dresy. No raczej jak już coś mamy na sobie to nosimy to cały lub pół dnia. Chyba, że ktoś ma potrzebę dłużej, no to ja już nie wnikam jak często pierzecie. Wnioskuję więc, że tak jak wyglądamy na zdjęciach, wyglądamy lub raczej chcemy wyglądać na co dzień. Dlaczego tylko chcemy? Bo domyślam się też, że pokazywanie życia traktujemy na maksa wybiórczo. No błagam, kto by wrzucił gdzieś fotę w powyciąganej, starej piżamie w miśki, która nijak się ma do pięknej codziennej stylówki. Albo jak chorujemy i zakładamy na siebie stare, najwygodniejsze leginsy, mamy wielki, czerwony nos i zapuchnięte oczy. Te foty z piękną, uśmiechniętą niewiastą ze świeżo nawiniętymi blond lokami, owiniętą w pluszowy koc z siwym futerkiem i z ultranowoczesnym kubkiem w dłoniach na których błyszczy bladoróżowa, nowo położona hybryda… To największa bujda świata, komu w ogóle się chce, litości. Szczególnie jak mamy 40 stopni gorączki i nie widzimy na oczy… Więc moda wybiórczo, ale przynajmniej jak już wrzucamy fotę to podglądający nas ludzie wiedzą jacy chcielibyśmy być. Zawsze to jakoś ułatwia poznanie. Nawet jeśli nasza szafa nie jest wypełniona po brzegi tego typu ubraniami.
Zdjęcia bez ubrań w wersji bardzo amatorskiej zachowujmy jednak dla siebie – taki apel z mojej strony. Kojarzą się dość jednoznacznie. No, ale wracając do ciuchów. Oglądając zdjęcia wrzucane przez nas wszystkich często zastanawiam się ile w nich prawdy. Przy ciuchach myślę, że sporo – nie chce mi się wierzyć, że ludziom aż tak bardzo się chce, żeby specjalnie do zrobienia zdjęcia się przebierać, a później znowu pakować tyłek w stare dresy. No raczej jak już coś mamy na sobie to nosimy to cały lub pół dnia. Chyba, że ktoś ma potrzebę dłużej, no to ja już nie wnikam jak często pierzecie. Wnioskuję więc, że tak jak wyglądamy na zdjęciach, wyglądamy lub raczej chcemy wyglądać na co dzień. Dlaczego tylko chcemy? Bo domyślam się też, że pokazywanie życia traktujemy na maksa wybiórczo. No błagam, kto by wrzucił gdzieś fotę w powyciąganej, starej piżamie w miśki, która nijak się ma do pięknej codziennej stylówki. Albo jak chorujemy i zakładamy na siebie stare, najwygodniejsze leginsy, mamy wielki, czerwony nos i zapuchnięte oczy. Te foty z piękną, uśmiechniętą niewiastą ze świeżo nawiniętymi blond lokami, owiniętą w pluszowy koc z siwym futerkiem i z ultranowoczesnym kubkiem w dłoniach na których błyszczy bladoróżowa, nowo położona hybryda… To największa bujda świata, komu w ogóle się chce, litości. Szczególnie jak mamy 40 stopni gorączki i nie widzimy na oczy… Więc moda wybiórczo, ale przynajmniej jak już wrzucamy fotę to podglądający nas ludzie wiedzą jacy chcielibyśmy być. Zawsze to jakoś ułatwia poznanie. Nawet jeśli nasza szafa nie jest wypełniona po brzegi tego typu ubraniami.
MIEJSCA. No w tę kategorię wierzę najmniej. I nie poświęcę
jej za wiele czasu. To, że byliśmy gdzieś raz, nie oznacza, że tam bywamy
częściej. Więc fajnie, że byliśmy i się oznaczyliśmy, ale uważam, że w żaden
sposób nie określa to naszego stylu, jeżeli nie bywamy tam częściej.
WNĘTRZA. Z wnętrzami mam kłopot, bo najczęściej to co
chcielibyśmy w nich mieć zupełnie mija się z tym co rzeczywiście w nich mamy. Naprawdę
nieczęsto wchodzi się do czyjegoś mieszkania i robi „łaaaaaał”. No okej, ja
robię to nieczęsto. Z tym, że mnie standardowe rozwiązania nudzą, może dlatego.
ALE. Mam jedno gigantyczne ALE. Jeśli chodzi o to, co ze swojego życia
pokazujemy w Internecie, to naprawdę, to, że mamy kawałek stołu w ładniejszym
odcieniu niż inni, albo jedną ścianę w mieszkaniu wyłożyliśmy tapetą w cegłę to
jeszcze kompletnie o niczym nie świadczy. A najczęściej takie foty się
pojawiają, piękne jedzenie na przepięknym stole. Trudno, że stół stoi na
najbrzydszych pomarańczowo – sraczkowatych kafelkach świata, firany nie pasują
nam kompletnie do niczego, a ściany są jeszcze ciągle wyłożone starą tapetą.
Nic to, stół mamy stylowy, więc stół pokazujemy. I w sumie nie byłoby w tym nic
złego, no bo przecież proste i logiczne, że chwalimy się tym co mamy naj. Tylko
przekłamuje to niemiłosiernie obraz naszej rzeczywistości. Dlaczego wstydzimy
się tego, że mieszkanie jest wynajęte, że nie mamy kasy na remont? Jak jesteśmy
młodzi, to często nie mamy. Z drugiej strony, wychodzę też z założenia, że
wszystko możemy zrobić własnymi rękami za bardzo niewielką ilość pieniędzy tylko
musi nam się chcieć. I musimy to lubić. Więc brawo i piątka z mojej strony dla
wszystkich, którzy próbują rzeczywistość zmieniać, a nie się z nią godzić! Bo naprawdę,
MOŻNA! I wtedy pokazujmy to w Internecie. Chociaż ja nie pokazuję, może to błąd…
Więc autoreklama. Większość rzeczy wykonał głównie mężczyzna
mojego życia 💓💓💓, ale ja zawsze staram się na coś przydać. I pomysły mamy często
wspólne.
Komentarze
Prześlij komentarz