Życie w Internecie. Numer PIĘĆ. Macierzyństwo.
Życie w Internecie.
Spis treści:
Spis treści:
- Jedzenie
- Imprezy / bywanie
- Styl
- Miłość
- Macierzyństwo
- Podróże
5. Macierzyństwo
W zasadzie to się nie spodziewałam, że to się wydarzy.
Właściwie w ogóle nie wiem, jak do tego doszło, to się stało tak bardzo nagle… Wcześniej
niby żadnych sygnałów. No coś tam było u niektórych widać, ale bez przesady,
chyba jednak nie taką skalę. I pewnego dnia PRZEBUDZENIE. Jakbym otworzyła oczy
w zupełnie innej rzeczywistości.
Niby zwyczajnie, jak co dzień, wzięłam do ręki telefon, żeby
popodglądać ludzi i to co się u nich dzieje na portalach społecznościowych. I
po kilku chwilach przewijania zdjęć i wpisów okazało się, że wszyscy mają
dzieci… Szok. Rodzina, znajomi, znajomi znajomych. No po prostu otaczają mnie
zdjęcia dzieci, rozmowy na temat dzieci, ciuchy dla dzieci, zabawki dla dzieci,
wpisy o dzieciach. I nie, to nie jest tak, że się zorientowałam będąc już w
ciąży, tylko ze dwa, trzy lata wcześniej.
Teraz to się tylko nasiliło, bo głupia zalajkowałam wszystkie grupy w
których matka matce wilkiem i gdzie porady z każdym kolejnym komentarzem są
coraz dziwniejsze.
Cała sytuacja najwyraźniej zrodziła się z tego, że
osiągnęłam (a w zasadzie moi znajomi
osiągnęli) odpowiedni wiek. I po prostu mają dzieci. Zwyczajnie. Przyszła pora,
trzeba się pogodzić z tym, że jest się dorosłym i koniec. Chociaż zawsze mi się
wydawało, że jak przychodzi czas na dzieci to w głowie coś się zmienia i nagle
człowiek staje się kimś innym. Że bomba wybucha, zmienia się światopogląd,
wygląda się chociaż doroślej czy coś. Najwyraźniej coś nie zadziałało.
Przynajmniej u mnie. Jestem dalej tą samą osobą, podobają mi się te same
ciuchy, lubię tą samą muzykę, gadam takie same głupoty. Tylko urósł mi brzuch.
I odkryłam nowe pokłady radości.
Nie miałam jednak rozprawiać o emocjach, tylko skupić się na
macierzyństwie w Internecie…
ZDJĘCIA. Tą kategorię
można by podzielić na kilka podgrup. Powiedzmy:
Ludzie, którzy wstawiają niewielką ilość zdjęć. Mam
nadzieję, że do tej grupy będę się zaliczać. Wstawiam jakąś fotkę, żeby się
pochwalić, że mam takie piękne i sama je sobie zrobiłam. (No dobra, wiadomo, że
nie sama, wiatropylna nie jestem, ale wiecie o co chodzi. Jest moje i
najfajniejsze) W grę wchodzą też fotki z jakichś ważnych wydarzeń. W
ostateczności takie, które po prostu wyszły wyjątkowo pięknie. Oczywiście
CZASAMI. Żeby nie zanudzać odwiedzających portale społecznościowe. I żeby
stworzyć atmosferę oczekiwania na to, że w końcu się z czymś ujawnię. To
pobudza lajki. Taka porada.
Ludzie, którzy wstawiają gigantyczną ilość zdjęć. Macie to
przed oczami? Osiemnaście fotek z trwającego dziesięć minut posiłku. Na tych
zdjęciach dziecko: uśmiechnięte, brudne, nie uśmiechnięte, z zamkniętym oczkiem,
z podniesioną rączka, czyste, z pieluchą i bez i tak bez końca. Liczę na to, że
w tej grupie się nie znajdę. To znaczy znajdę, ale w zaciszu ogniska domowego,
omijając szerokim łukiem Internet. Poza tym wiadomo, że to nuda, i że nie
bardzo kogoś rozczulają zdjęcia naszych brudnych dzieci (chyba, że jestem
dziwna i tylko mnie nie rozczulają). No i ostatni najważniejszy argument:
chcielibyście żyć ze świadomością, że sto milionów waszych zdjęć, w tym również
te w których akurat zrobiliście kupę, krąży w sieci? W Internecie nic nie ginie
i może nas dopaść nawet wiele lat później. No i po co to robić potomstwu?
Ludzie, którzy przeginają pałę i wstawiają zdjęcia swoich dzieci
nago. To skwituję krótko, bo nie ma o czym gadać. Fajnie, że mamy te dzieci
ładne i że je kochamy, ale serio, w dobie powszechnego dostępu do sieci, Wy się
ludzie nie boicie, że Wam ktoś to dziecko po prostu skrzywdzi? Wszędzie
krzyczą, żeby tą prywatność odrobinkę jednak chronić, więc skoro nie stać nas
na hordę ochroniarzy i pancerne auto, to może jednak warto się zastanowić i
postarać się uniknąć pedofilii. A przynajmniej nie pchać się w jej objęcia.
POSTY/PORADY. Jak wspominałam, pozapisywałam się do tych
wszystkich grup matek, które albo są nimi już ze trzy miesiące, albo dopiero
nimi będą, ale wszystko wiedzą i robią najlepiej. Nie znając jeszcze konsekwencji.
Trochę się czasem zastanawiam, czy w ogóle te pytania, które ludzie tam zadają
są na miejscu, ale okej, edukacja seksualna kuleje w naszym kraju na maksa,
więc może i pytania są jednak zasadne, bo ludzie na własną rękę raczej się nie
douczają. Niestety, często porady są nierzetelne. Prawdopodobnie nie mi
oceniać, ale wystarczy otworzyć jakąkolwiek KSIĄŻKĘ( tak, tak, z książek można
się czegoś dowiedzieć. SZOK), żeby zrozumieć, że to bzdury na resorach. Ale
można się pośmiać. Dużo. Więc się na razie nie wypisuję. Poza tym nie mogę być
taka do końca krytyczna, czasami są rozsądne kobietki, które rzeczywiście radzą
jakieś logiczne rzeczy, co kupić żeby za dużo nie wydać, co im się przydało lub
nie. Z tego korzystam, bo one mają już jakieś doświadczenie i zawsze warto
chociaż dowiedzieć się, co ma do powiedzenia ktoś kto wie więcej na ten temat.
Szkoda tylko, że większość kobiet, które mają coś do powiedzenia, nie
wypowiadają się w takich miejscach. I w sumie, to czemu mężczyźni mają tak mało
do gadania w takich miejscach, przecież dziecko jest wspólne…
KOMENTARZE. Ta kategoria mnie bawi. Niezmiennie. Sytuacja w
której kobietka, dodaje zdjęcie dziecka i nagle dzieje się coś niebywałego.
Wszystkie dzieciate dziewczyny, wstawiają wylewne komentarze, zadają pytania (a
ile ma, co je, kiedy rodzisz, jak się czujesz, ile zębów, czy pupa odparzona) i
zachowują się jak najlepsze PSIAPSI. Chociaż są tylko dawno zapomnianymi
koleżankami ze szkoły, albo jakimiś ludźmi poznanymi jednorazowo na szkoleniu.
I wiecie, WIĘŹ. Nie wiadomo skąd. Nie wiadomo jak to się stało. Mamy o czym
gadać z zupełnie obcymi ludźmi. No po prostu dzieci łączą. Stanowczo.
Ja najprawdopodobniej jestem dziwna, bo nie mam potrzeby
opowiadania obcym ludziom co u mnie słychać, tylko dlatego, że będę miała
dziecko. Nie widzę też sensu w rozmowach, które dotyczą tylko dzieci, to że je
mamy, nie znaczy, że pozbyliśmy się mózgów. Wiadomo, że matki i ojcowie na
początku żyją niemowlakiem i ciężko im gadać o czymś innym. Otaczają ich tylko
pampersy, kołysanki, pranie i karmienie. Lecz niestety, nie dajmy się
zwariować. I będę się tego kurczowo trzymać.
Jak tonący brzytwy.
Żeby się nie stać rodzicielskim zombie.
Jak tonący brzytwy.
Żeby się nie stać rodzicielskim zombie.
Komentarze
Prześlij komentarz